Poznajmy się

poniedziałek, 30 marca 2015

Turniej UKS - ów

Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5" 

                 czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część XXII.

     Wreszcie wylądowałam na ławce oczekujących na spotkanie. Obok mnie usiadła przeciwniczka z Mielca, patrząc na mnie swoimi dużymi przerażonymi oczami.
- No i jak się Julka czujesz? - zapytał troskliwie Moso.
- Nie będę ukrywała, że bardzo marnie. - odparłam szczerze, przecież niedawno grypa położyła mnie do łóżka na cały tydzień.
- Musimy coś z tym zrobić... Musimy coś z tym zrobić! Tak nie może być – mówił do siebie Moso wczuwając się w rolę sędziego głównego Mistrzostw Polski UKS – ów w Badmintonie.
      No pewnie, że musimy coś z tym zrobić, bo coś za często mi się, to zdarza - pomyślałam.
      Moso siedział przed laptopem, podpierając brodę ręką. Myślał.
      Wreszcie stanął.
- Dobra Julka, boisko wolne idźcie grać.
- Ale ja wolę na „jedynce” – trochę na przekór odpowiedziałam.
- Dobrze. Niech będzie  - Zgodził się łaskawie. - Ale...
- Co, ale?
- Ale masz wygrać szybko, bo mi się śpieszy.
- Obiecuję, że będzie szybko! - przyrzekłam uroczyście. - Będę walczyła jak tygrysica, przecież tamci patrzą.
- Dobrze, niech patrzą, śpiesz się.
- Ja załatwię, to szybko. - Byłam zdesperowana.
Mistrzostwa Polski UKS – ów w Badmintonie. Przyjechali ONI. Kilku na pewno godnych uwagi. Ale jak się zaprezentować, żeby zwrócili na mnie uwagę?  Paulina wyprostowała i rozpuściła włosy, Wiktoria porusza się po parkiecie, z taką gracją, że wszyscy (nawet Pan Prezydent Zamościa) patrzą tylko na nią. Klaudia i Magda jak zwykle wyglądają „szałowo”, a ja biedna muszę się męczyć i kombinować.
Ci z Mielca już na mnie patrzyli, chłopak ze Lwowa przygląda się dziewczynom z kategorii „B”, a Białystok jest chyba za bardzo dziecinny. Nic to, trzeba rozpocząć mecz.
*****
- No... cieszę się. - Poklepał mnie po ramieniu trener, po wygranym meczu. – Proszę teraz posiedź  i odpocznij. Dobrze nam idzie… już masz medal. Szykuj się na mecz półfinałowy. Bardzo dobrze dzisiaj grasz.
    Mnie wcale się tak nie wydawało; wolałam, żeby przynajmniej jeden chłopiec spojrzał na mnie podczas mojego meczu.
- Jestem samotna – chyba powiedziałam, to na głos, bo wszyscy spojrzeli na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby nie wierzyli, że to prawda.  Sama prawdopodobnie miałam nie mniej zdziwione oblicze, bo  się nie spodziewałam, że chłopcy przypatrują mi się z ciekawością, a szczególnie jeden. Postać stojąca w półcieniu i tyłem do światła nie mogłam rozpoznać, ale po głosie poznałam Jakuba. Skąd on się tu wziął, u licha!?
- Cześć Jakub - powiedziałam, zapominając, gdzie jestem i machnęłam ręką.  - Mało brakowało, a rzuciłabym mu się w ramiona, ale tylko się uśmiechnęłam.
- No bo wiesz, Julka, ja to już mam takie szczęście, że zawsze nie w porę gdzieś się przypałętam. No wiesz,  - wariacja... same głupie myśli pchają się do łba. I kiedy usłyszałem, to co powiedziałaś, to wiedz, że ja zawsze mogę Ci służyć pomocą, w tej samotności.
- Poczekaj chwilę. Odpocząć muszę, bo jeszcze przed chwilą grałam mecz i może coś powiedziałam, tak sobie…- próbowałam wyjść z twarzą z tej sytuacji.
                Jakub, należał do tych nielicznych, którzy wierzyli w każde moje słowo - i w mój gust, i kompetencje. Za to też go lubiłam, bo nie znosiłam, gdy, któryś z chłopców podważał moje opinie na tematy, o których nie mieli zielonego pojęcia.
- No i które już masz miejsce? - zainteresował się, co u niego było typowe. Jakub zawsze z dziecinnym zaciekawieniem podchodził do wszystkiego. Wszystko traktował poważnie i zawsze chciał wszystko wiedzieć. Nawet steku bzdur wysłuchiwał cierpliwie i z uwagą do samiuśkiego końca. Pewnie za to też go lubiłam (nieraz był zmuszony wysłuchiwać mojej „paplaniny”). Był dobrze zbudowanym jak na swój wiek chłopcem. O ile wiem, Jakub  nie miał obecnie dziewczyny. Co jeszcze można powiedzieć o Jakubie? Super gra w badmintona, ale dzisiaj mu nie wyszło. Przegrał mecz o medal z Bartkiem.  Jedna moja znajoma stwierdziła: "On wygląda jak zakapior". Dodała jeszcze, że gdyby go nie znała i zobaczyła go w ciemnej ulicy, zaraz przeszłaby na drugą stronę, a gdyby to było niemożliwe, zaczęłaby wrzeszczeć i wołać policję. Ponoć większość osób, które go nie znały, tak reagowały na jego widok - bano się go. Tego nigdy nie rozumiałam, bo był przecież człowiekiem spokojnym i łagodnym, i nigdy się nie zdarzyło, by był agresywny bez jakiejś wyraźnej przyczyny. Poza tym, czy poeta może być agresywny? Tak, tak! Jakub był poetą i to poetą dobrym. O tym, że Kordżini uprawiał poezję nie wiedziało zbyt wiele osób, a on wcale nie dbał o to, by tą sprawę rozgłaszać.  O tym wiem tylko ja i kilka moich koleżanek, bo Jakub pisał tylko dla mnie i tylko o mnie.
- Jednak nie jestem samotna – pomyślałam i uśmiechnęłam się do swoich myśli.

CDN