Poznajmy się

środa, 18 marca 2015

Niech mnie pan przesadzi.

    Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5" 
                 czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część XVI.  


     Obudziłam się o piątej rano! Byłam zadziwiająco wypoczęta. Matko boska! ostatnio tak wcześnie wstałam, trzy miesiące temu, przed wyjazdem na Białą Szkołę. Dumna z siebie zrobiłam kilka wymachów kończynami, co w założeniu miało wyglądać i być porannym ćwiczeniami
(tylko znowu, żebym się nie za bardzo wygięła).
Wschód słońca. Byłam zafascynowana widokiem. Gapiłam się na ten obrazek jak małpka w lusterko. Przez moment poczułam nawet jakąś więź z otoczeniem: z na wpół zdziczałymi jabłoniami, krzakami, pokrzywami, polami, ogrodem i niebem. WIOSNA.
- No koleżanko sympatyczna! Nie jest tak źle jakby mogło się wydawać - rozpoczęłam dialogo - monolog.
- A nie mówiłam? - odezwało się drugie ja.
- Cicho, ciebie nie pytam!
- A ja to niby kto?
- Ja.
- No właśnie.
- Ale nie potrzebuję twoich wtrąceń
- A czy ja coś wtrącam? To przecież ty sama...
- Wiem, że ja sama... wiem, że ja sama to ja sama, ale tym razem chodzi mi o to, że ja sama chcę być faktycznie sama.
- Coś kręcisz...
- Nie kręcę, tylko ty, znaczy ja..., znaczy ty mnie rozpraszasz...
- Jednak kręcisz.
- Odwal się - ostro ucięłam głupią dyskusję z samym sobą...

No, dzisiaj kolejne spotkanie z wychowawcą. Dzisiaj musi mi się udać. Muszę wyprosić
u niego, tą jedyną rzecz na której mi zależy.

                                           *   *   *   *   *   *  *   *
- Dzień dobry - powiedział pierwszy Pan Sławek - co powiedziałaś?
- A dzień dobry... - po chwili wahania odpowiedziałam -  A nic, tak do siebie gadam.
Dopiero teraz dotarła do mnie ta myśl - Ja, cały czas mówię do siebie i co najgorsze na głos. Jak w jakimś głupim serialu brazylijskim. Może dlatego wszyscy wiedzą o moich tajemnicach?
Wcisnęłam ręce w kieszenie i ruszyłam w kierunku klasy 114, gdzie zaraz będzie przyroda.
- Miałaś się zapytać!
- Co, miałam? - zaskoczona zapytałem na głos swoje drugie ja.
- Zapytać się o Adasia. Do klasy przecież idziesz i z kim usiądziesz?.
Potulnie wróciłam do korytarza i do pokoju nauczycieli w - f, Przez cały czas wędrówki, a potem jeszcze przed samymi drzwiami, musiałam wysłuchiwać wymówek swojego drugiego ja:
- Stara baba, a pilnować trzeba jak ośmiolatkę; jakżeś ty się uchowała do szóstej klasy? Nic samodyscypliny! Zero odpowiedzialności! Niby przewodnicząca szkoły, a taka życiowa sierotka, że. gdyby nie ja...
- A ty, to niby kto?
- Nie pyskuj!
- Oj, przestań! Gadasz jak jędzowata baba. Jakbym słyszała....
- No powiedz, no powiedz. Jakbyś kogo słyszała? No powiedz!
- Nie powiem.
Z owym dialogiem w głowie wkroczyłam do wnętrza pokoju w-f
- Dzień dobry pani - zawołałam, może zbyt głośno i o ton za wysoko, do pani Ani, która uczy nas siatkówki
- Dzień dobry. Co Wiktoria chciałaś załatwić? - odezwała się.- Waszego wychowawcy nie ma.
I tu nastąpiła konsternacja. Zaczerwieniłam się (nie muszę chyba dodawać, że "jak burak"). Na miłość boską, przecież nie jestem wstydliwą kobietą!
Zająknęłam się, a pani Ania patrzyła mi w oczy.
- Ja chciałam się tyko zapytać, cy mogę się przesiąść, ale to chyba nie leży w pani kompetencjach. Więc ja przyjdę jutro.
Wybiegłam szybko z pokoju i wpadłam do klasy. Lekcja już się zaczęła. W mojej ławce siedział uśmiechnięty, jak zwykle "uroczy" Adaś i miło powiedział do mnie:
- Ale się stęskniłem. Tak długo Ciebie nie było.

"O matko..." - pomyślałam - "Panie Sławku niech, pan szybko wraca!!!.

JA ZZ

C.D.N.