Poznajmy się

piątek, 20 marca 2015

Bliskie spotkania trzeciego stopnia.

 Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5" 

                 czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część XVII.  

Oho, kolejne bliskie spotkanie „trzeciego stopnia” z chłopakiem z klasy 6a. (spotkania trzeciego stopnia – to określenie, potocznie tłumaczy się, jako spotkanie z istotami zza świata).
            Biała koszulka z napisem THE BEST, żel na głowie, imię jednego z apostołów. Wszystko wskazywało, że muszę z nim pogadać, o naszej przyszłości. Pewnie dlatego, że jego szaro-bura bluza zlewała się z tłem ścian w korytarzu przy sali gimnastycznej, nie zauważyłam jej wcześniej i nawet nie wiedziałam, kiedy i skąd nadszedł.
- A dzień dobry... , Cześć…, Czy, coś tam….- po chwili wahania odezwałam się do niego.
- No… Chyba… Cześć – zawyrokował pod nosem, ale na tyle głośno, abym usłyszała. – Coś chciałaś ode mnie? Czy tylko tak mnie zaczepiasz…?. Żeby mnie zdołować….
- Nie, ja tylko tak troszkę….  Grać, tu zaraz będę.
- No wiem. Przecież wszyscy grają. A ja przed chwilą przegrałem w trzech setach z Dawidem, tak  więc… nie dobijaj mnie.
- Nie, ja tylko chciałam powiedzieć, że ładnie grasz.
- Ładnie, to TY grasz? Ja gram nieskutecznie – odpowiedział i popatrzył na mnie swoimi dużymi, pięknymi oczami.
- Ładnie? Ja??? – Sama się zdziwiłam, że potrafię aż tak bardzo się dziwić.
- Eeee... ja nie gram nawet ładnie... Może troszkę, albo jakoś troszeczkę. - odpowiedziałam ostrożnie, bo wcześniej myślałam żeby grać na punkty. Od teraz postanawiam grać ładnie i nie muszę wygrywać. I tej wersji muszę się trzymać. Resztę, wolałam pominąć milczeniem.
- Może jeszcze będę pięknie grać i wyglądać na korcie - olśniło mnie nagle.
            Piotrek spojrzał na mnie jak na rozdeptaną żabę (przynajmniej ja bym tak spojrzała na rozdeptaną żabę) i powiedział;
- Gisell. Ty wystarczy, że wyglądasz dobrze na korcie. Grać już nie musisz. - Pożegnał się  i poszedł do szatni.
            Wzruszyłam ramionami. A co go obchodzi, jak ja wyglądam? Będę robiła, co zechcę!
            Robiąc w tył zwrot, by ukryć się w damskiej szatni,  przed oczami wścibskich koleżanek (które na pewno z zazdrością przysłuchiwały się naszej rozmowie), nagle stanęłam jak wryta. Dopiero teraz dotarło do mnie ta myśl. Nie ta, że mogę robić, co zechcę, bo to robiłam już dawniej i różnie to się odbijało na moim życiorysie, ale ta, że ON powiedział, że ładnie wyglądam! I, że w ogóle, coś powiedział.
            No własne!!! Cóż za wspaniała myśl.
- On chyba powiedział mi komplement i jeszcze mówił tak dużo, że chyba od czwartej klasy nie usłyszałam od niego tyle słów. On ma taki ciepły, aksamitny głoś - z tą piękną myślą wkroczyłam do szatni, która nagle zrobiła się jakaś inna – swojska, ciepła i jasna.
            Poczułam w sobie innego ducha (jak to jednak mało człowiekowi do szczęścia potrzeba). Jak harcerz, który właśnie dowiedział się o pochwale do wychowawcy. Wprawdzie nie miałam ostro zarysowanego planu działania, ale czułam w sobie chęć jakiegoś wielkiego czynu. Jak tygrys rzuciłam się w kierunku mojej rakietki YONEXA z postanowieniem zerknięcia do lusterka. Przed lustrem , spoglądając na swoją podobiznę, pomyślałam, że moja ochota wielkich czynów nieco zanika, ale i tak byłam pełna animuszu. Na kartce zaczęłam układać plan działania: 1) wyjście na kort, 2) odbijanie lotki z przeciwnikiem na rozgrzewkę - na wszelki wypadek, 3) losowanie, 4) wypatrzenie Piotrka wśród kibiców, 5) udawane omdlenie, 6) upadek na podłogę, 7) Kaniuczyn podbiega i pomaga mi wstać. Przy ostatnich trzech wpisach nakreśliłam duży, wyraźny pytajnik, co w moim prywatnym, tajnym kodzie miało oznaczać: "jak mi odwagi wystarczy, ale raczej nie wystarczy".
           
Z dumą przyjrzałam się swojemu bogatemu planowi. Po chwili zastanowienia wykreśliłam "udawane omdlenie" (bo niby dlaczego mdleć, jak jestem zdrowa), a przy "upadku na podłogę" dodałam jeszcze dwa pytajniki, co oznaczało: "z całą pewnością nie będę miała ani odwagi, ani śmiałości".

            Tak czy owak, turniej badmintona, na naszej hali zapowiadał się bardzo, ale to bardzo pomyślnie.