Poznajmy się

wtorek, 6 stycznia 2015

Jutro do szkoły

           Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5" 
                 czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część VI.
           Zerknęła w lustro. Przez mgnienie wydawało jej się, że na tafli poruszył się jakiś zamazany cień.
   — Ech, przewidzenia — mruknęła. — Zestresowana jestem i tyle. Dwadzieścia pięć dni wolnego, a jutro znowu do szkoły – tłumaczyła sobie, ten dziwny stan jej osobowości.
   To, że tafla lustra była jaśniejsza wytłumaczyła sobie padającym na nie światłem. Wyciągnęła zwitek papieru i zaczęła mu się przyglądać, w lustrzanym odbiciu.
- Może, to jest rozwiązanie zagadki? - pomyślała.
Palcem zrobiła smugę, na zaparowanym szkle, a po chwili kolejną i kolejną. Ślady zdawały się być jaśniejsze i bardziej klarowne — tak jakby palcem ścierała nie wodę, lecz szron z zamarzniętej szyby.

   — Co za licho? - Zaczęła przecierać lustro, już nie palcem lecz całą dłonią. Po chwili idealnie odbijało jej postać z kartką w dłoni. — Do licha, co jest grane? — Metamorfoza lustrzanej tafli tak ją zaskoczyła, że nie zauważyła innego fenomenu: „Co jest grane?” powiedziała na głos, ale usta jej odbicia pozostawały nieruchome.
   Odskoczyła od lustra i klapnęła na tyłku. — Mam omamy — próbowała wytłumaczyć sobie to, co widziała — albo jeszcze się nie obudziłam!
   Twarz Tamtej zmieniła się. Stawała się coraz bardziej płaska i rozlazła: szeroka z czarnymi drucikami zamiast włosów. Małe oczka zapadły się głęboko.
Błyskało w nich coś zwierzęcego, ale owa zwierzęcość nie miała nic wspólnego z bezmyślnością. Nabrzmiałe wargi rozchyliły się w lekkim przymilnym uśmiechu, ale w tym uśmiechu (a raczej uśmieszku) było coś złośliwego. Palce skrobiące taflę były sine i zakończone żółtawymi paznokciami z obwódkami brudu. Obwisła skóra na ramionach dygotała w rytm tego skrobania i bardziej przypominała pożyłkowaną galaretę niż ludzką skórę.
   Patrzyła na to wszystko, ze sparaliżowanym strachem. Oddychała płytko, bo zachłyśnięcie się oparami kwasu wydobywającymi się z lustra groziło śmiercią — tak jej się wydawało. Już nie była w stanie myśleć. Już nic jej nie dziwiło. Mogła tylko patrzyć.
   — Głupi sen — krzyknęła na głos, budząc się rano. — Co za dziwactwo! — powiedziała
głośniej. W głowie jej huczało. — Muszę rozwiązać, zagadkę zawartą w rozszyfrowanej notatce, bo inaczej zwariuję.

- Dlaczego tylko dorośli wiedzą (albo udają, że wiedzą) o, co chodziło naszym zakochanym? — uświadomiła sobie. Przyśniło jej coś dziwnego. Jeszcze nigdy funkcja przewodniczącej klasy 6a, nie wpłynęła tak mocno jej prywatne życie, bo przecież sny to część prywatnego życia, no nie? — pomyślała i zaczęła się zbierać do szkoły.


Trzej  Królowie???
Tekst napisano na podstawie opowiadania "Zwierciadło Twardowskiego" autor: JotMo