Poznajmy się

niedziela, 11 stycznia 2015

Komnata tajemnic?

  Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5" 
                 czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część X.-

 Jak, to było...? Chyba na języku polskim, uczyliśmy się, jak pisze się podania? Może i tak, ale nie pamiętam zbyt dużo. - Julka pochylała się nad kartką papieru, klęcząc na krześle. Zawsze, gdy musiała coś napisać ważnego, siedziała właśnie, w ten sposób. To pomagało jej się skupić, bo przecież chce napisać, poważne pismo.
- Muszę sobie poradzić - pomyślała.
- Nazwisko i imię w prawym górnym rogu - zaczęła pisać, ale nagle coś rozbłysnęło.
- A..., to ten, dziwny długopis z lampką na szczycie w kształcie serduszka - przeszło jej przez myśl.
- Kto wymyśla, takie durne długopisy,w których, jak się zaczyna pisać świeci napis: LOVE ME i rozprasza piszącego - przerwała pisanie Julka, patrząc z uwagą na czerwony długopis.
 - No nic. Przewodnicząca klasy 6a, w Szkole Podstawowej nr 4 w Zamościu - mówiła na głos i pisała, starając się stawiać literki okrągłe i zgrabne.
- Data! - pomyślała - Tak musi być data: "11 stycznia 2015 r." - napisała w lewym górnym rogu.
- Dobrze, początek już jest - zadowolona z siebie odłożyła na chwilę, ten irytujący długopis. Chwilę siedziała skulona i odruchowo włączyła MP 3. Tak..., teraz może już pisać. Z głośników popłynęły nuty najlepszego (jej zdaniem) zespołu na świecie. Przed oczami, przez chwilę mignęły jej postacie chłopców, trochę podobnych do tych  z 6a, śpiewających te piękne melodie.
     Napisała adresata, podania. Tak..., musi o rozszyfrowanej notce powiadomić Panią Dyrektor Szkoły. Następnie skleciła kilka prostych zdań:


     Zwracam się z prośbą o pomoc w rozszyfrowaniu notatki, która została nadesłana mi podczas pobytu na Białej Szkole. Prośbę swą motywuje tym, że od kilku dni, nie mogę uzyskać żadnej wskazówki od nikogo na temat wyżej wymienionej notatki. Dodaję, że jest, to przecież niewinna rozmowa mojej koleżanki i kolegi, których chyba, coś ze sobą łączy. Okazało się jednak, że w informacji tej jest jednak coś więcej, co powoduje ogólne zmieszanie u dorosłych.
  Dlatego proszę o potraktowanie, tej sprawy, za bardzo poważną.
              Proszę o pozytywne rozpatrzenie naszej prośby.
               Załączeniu dołączam, ksero notatki.

                                                                           Julka - przewodnicząca klasy 6a

     Odstawiła długopis i podparła się na łokciach. Obie dłonie zaczęły masować czoło. Coś bardzo ją niepokoiło. A może, w tej notce jest ukryta jakaś tajna informacja. Może, to ona, jako szefowa klasy, powinna tę informację odszyfrować. Może, to jakieś takie hasło typu: "Komnata tajemnic jest otwarta?", "Książę - półkrwi powrócił?". Za dużo, tych "może". Przecież nasza szkoła, to nie jakiś dziwny Hogwart, A ona, to nie jest jakąś Hermioną. Chociaż, mamy w klasie wróżkę Martę, ale to chyba za mało jak na "Szkołę Magii".


                                                          * * * * * * * *
- Wchodź pierwsza - powiedział.
- Może ty - powiedziała - przecież jestem dziewczyną.
- Ale, ty jesteś pierwsza w dzienniku. Masz pierwszeństwo - ukrywał swoje lekkie zaniepokojenie Kacper.
- Ty, też byłeś ostatni w dzienniku. To może dzisiaj będziemy wchodzili od końca - Paulina, nie należała do tych najodważniejszych. Ale piwnice pod kuchnią były jej bardziej znane niż dwojgu kolegom, którzy zgodzili się na tą niebezpieczną wyprawę:

Od kilku dni słyszeli szepty. Tajemnicze głosy, które nie dawały im ani chwili spokoju:
- Tajemnicza komnata jest otwarta - tak stwierdziła wczoraj Paulina, mówiąc do Kacpra i Jakuba.
- Ja, tam nie idę - powiedział Jakub. - Nie chcę mieć ujemnych punktów z zachowania.
- Idziesz - powiedziała ona. - Obiecałeś mi, że ze mną pójdziesz i rozwiążesz, tą dziwną zagadkę.
- Przekonałaś mnie. W końcu, tylko ja się na tym znam i jest, to moje hobby.
                                                           * * * * * * * * * 
       Nagłe przejście, z korytarza koło biblioteki, do piwnic oślepiło ich. Gdy wzrok przyzwyczaił się wreszcie, dostrzec było można labirynt korytarzy. Środkiem przebiegała wysmarowana czarnym olejem i śmierdząca nim wąska aleja. Po obu jej stronach ustawione były żelazne konstrukcje i stare meble, które już nie nadają się dla dzieci w naszej szkole. 
— Hej! Heeeej! — krzyknął Kacper — Ale akustyka! Niezła, nie?
— Uchuuuu! — z zadartą w górę głową zaczął cicho Jakub. — Uuuuuu!!! Aaaaaaa!!— Przestań wyć.
— A co ci to, Paulina, przeszkadza, że sobie pokrzyczę?
— Zamknij się i już. Potem sobie pokrzyczysz. Głowa pęka od tego twojego wycia.
Jakub wzruszył ramionami.
— A tam, co jest? — wskazał palcem w czarno rysującą się lukę na końcu lewej ściany.
— O ile pamiętam to tam jest korytarz prowadzący do magazynków i do przebieralni. I chyba jakieś pomieszczenia - warsztaty tam są.
— No to chodźmy oblukać.
Z lamperii na ścianach korytarza złaziła farba i odstawała zadziorami. Te kolory są takie chore, takie ohydne - pomyślała Paulina.
— Oż, kurczę! Wlazłem w jakąś kałużę. — usłyszeli głos Kuby.

— Ale cuchnie! Jak jakieś szambo. — Stwierdził Kacper.
— Moje, nowe adidasy będą śmierdziały.
— Mogliście pomyśleć o latarkach — głos Pauliny w jakiś dziwny sposób odbił się od ścian.
— Paulina, ty już tu byłaś. Nie mogłaś powiedzieć, że przydałyby się latarki?
— Chodź tu z komórką! Przyświeć tutaj, bo znowu ktoś w coś wdepnie.
— Idę już, idę! Gdzie jest ta kałuża, w którą... — nie dokończył, bo poczuł, że właśnie wdeptuję w jakąś maź. - Do jasnej Anielki! Noż, kur...
— Hehehe... znalazłeś?
— ...cze!
Paulina wymownie pociągnęła nosem. Było ciemno i tylko można sobie wyobrazić jak krzywi twarz.
— Świeć pod nogi, a nie po ścianach.
— Kacper, halo! Obudź się. Na podłogę świeć.
— Dobra, chodźmy dalej. Tam — Paulina, wskazała ręką na wprost — jest warsztat. Tam jest jasno. — Ruszyła pierwsza.
      Nagle podłoga poruszyła się! Nie było to jakieś drganie, które jest odczuwane, gdy obok przejedzie pociąg czy ciężarówka, co to, to nie. Ta podłoga - dosłownie - podskoczyła. Na końcu korytarza zrobił się garb, a potem przetoczyła się falą na całej długości.
— O, ja cię... — Co jest? — Jasny gwint! — Co jest grane? — O, matko! — zareagowali jednocześnie, ale w różnych tonacjach. Wszyscy z niedowierzaniem spojrzeli najpierw pod nogi, a potem na siebie.
— Co jest grane? - powtórzył Kuba. Odruchowo podniósł jedną nogę, żeby mieć jak najmniejszą styczność z betonową podłogą.
— To przecież lity beton... chyba. — Kacper pochylił się z zamiarem dotknięcia czarnej od sadzy i starego oleju podłoża, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
Łukami wodził lampą komórki po stopach i połyskliwej czerni.
— Jak to beton, to, co to przed chwilą... no..., co to się stało?
     O złudzeniu nie mogło być mowy. Paulina złapała Kacpra za ramię i przytuliła się. W innych warunkach Kacper zapewne byłby wniebowzięty, ale teraz raczej nie zwracał na to uwagi. Mało tego, nawet się lekko otrząsnął, jakby dotknęło go coś nieprzyjemnego.
— Lepiej się stąd wynośmy.
— Kacper, z ust mi to wyjąłeś. Spływajmy stąd. Potem będziemy się zastanawiać, co to było.
Jednocześnie zrobili zwrot i jednocześnie zrobili kilka kroków w stronę, z której przyszli, ale...
— Co jest?
— Ściana???? Skąd się wzięła ta ściana?! Tutaj nie było żadnej zakichanej ściany!
   Stali jak wmurowani i gapili się na jak najbardziej realną ścianę, która wyrosła, nie wiadomo i jak, kilka metrów przed nimi. Nikt nie drgnął, tylko wytrzeszczali gały na zasklepiający się wolno otwór w jej środku.
— To się nie dzieje naprawdę. No nie? Ktoś żarty sobie robi. Adam, gdzie jesteś! Fajny trick, kopara opada, ale to się nie dzieje naprawdę.
— Kuba, zamknij jadaczkę i popatrz— syknął Kacper.

      Spod brudnozielonych złuszczeń, ściana zaczęła niebieskawo błyszczeć. Gdzieniegdzie kawałki farby zaczęły odrywać się i z szelestem dartego papieru - w zwolnionym tempie - opadać na podłogę.
Jednak zauważyli, że coś się dzieje, bo wolno zaczęli się cofać. Wyglądali bardzo śmiesznie - poruszali się nienaturalnie — tak, jakby byli puszczeni na filmie wstecz. Mówili coś do siebie, wytrzeszczając ze zdziwienia oczy, ale ich bełkotu nikt nie rozumiał. Paulina i jej kumple oddalali się tym swoim groteskowym krokiem wstecz, wymachując rękami i niezrozumiale wyszczekując jakieś słowa.
    Z głośnym plaśnięciem, coś spadło im na głowę i spłynęło na twarz. Kacper odruchowo podniósł rękę, by zetrzeć to coś z twarzy. Zobaczył jak Paulina i Jakub przeciskają się przez małe drzwi na drugim końcu korytarza. Może znaleźli wyjście? Na pewno znaleźli wyjście. Paulina mówiła, że tam jest warsztat, a jak jest warsztat, to musi być wyjście.
Ruszył za nimi.

Koledzy..., moglibyście na mnie poczekać. Zostawili mnie tu na pastwę losu, niech ich .... Jak wyjdziemy z tej ruiny i jak już będziemy w klasie, to pogadamy. A jak Paulina wspomni, coś tylko o moim brudnym bucie, to tak jej powiem, że popamięta. No, gdzie oni się podziali? Kurczę, myślałem, że te drzwi bliżej są.
Wreszcie złapał ręką klamkę.
— Co jest? Zamknięte? — Naciskał klamkę raz za razem coraz mocniej, ale drzwi nie chciały się otworzyć. — Jaja sobie robią? Zamknęli się przede mną? — Zaczął walić w dechy pięściami, tak mocno, że farba odpryskiwała. Drzwi wreszcie puściły, a właściwie deski puściły - połamały się.
— Pokręciło was? Dlaczego zamknęliście, te drzwi? — zawołał, ale zamiast normalnego głosu, nieco podniesionego, ma się rozumieć, bo był nieco zdenerwowany, tym ich głupim zachowaniem, usłyszał basowy, wypływający z gardła w spowolnionym tempie bełkot. Dźwięk własnego głosu tak go zaskoczył, że dopiero po niewczasie zorientowałem się, że coś jest nie tak. Ze zdziwieniem stwierdził, że Paulina z Jakubem przyglądają się akwarium, a Jakub z dużym znawstwem opowiadał:

- Tak, tak Paulina. To są piranie. Panowie w warsztacie hodują, je już kilka lat. Ja się na tym znam, bo moja mama uczy biologii w szkole.
- O Kacper, co tak długo człapiesz za nami. Znowu uderzyłeś się w głowę i straciłeś przytomność, bo masz dużego guza na głowie? - zapytała Paulina.
- Nie wiem, ale jak się zrobiło ciemno w piwnicy, to od tej pory niewiele pamiętam - stwierdził Kapson i wolał już nic nie mówić.

CDN

Napisane pod wpływem opowiadania JotMo - SCENARIUSZ W DUCHU EDWARDA D. WOODA
Z DOMIESZKĄ GEORGA A. ROMERO