Poznajmy się

niedziela, 10 maja 2015

Dorastanie

   Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5" 
                czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część XXVII.   

       
        Jeszcze nie otworzyłem oczu. Niech ciało myśli, że jeszcze śpię. Jeszcze tylko minutę. Może tym razem uda się je oszukać?
       Powoli, bez zbędnych ruchów głowy, uniosłem powieki i zerknąłem w okno. Było szaro. Padało - jak zwykle w niedzielę, kiedy mam wolne. Pionowe, długie odcinki wody bezszelestnie cięły szybę, pozostawiając na niej szarochromowe zacieki.
       Może tym razem mi się uda... - pomyślałem.
       Nie, nie udało się. Ciało zorientowało się, że już nie śpię. W głowie poczułem osuwające się kamienie, a potem ostry ból w potylicy, który ściąłby mnie z nóg, gdybym stał. Instynktownie umysł chciał wyrwać się z tej pułapki; wyjść na zewnątrz. Szarpnąłem się, ale ból - jak elastyczna lina - najpierw pozwolił na krótki odskok, ale po chwili ściągnął mnie z impetem w swoją otchłań. Coraz częściej, po dłuższych zawodach jestem taki zmęczony.
Niby nie gram, niby tylko się przyglądam, ale te emocje powodują u mnie zbyt duże zmęczenie. Czarne mroczki zawirowały przed oczami. Przebłysk myśli spowodował lekkie zaniepokojenie. A może to byłoby dobre rozwiązanie? Jedna część mnie tak myślała, ale druga rozpaczliwie bała się, że faktycznie tak się stanie i walczyła o przetrwanie. Osaczona, kłuta rozżarzonymi igiełkami, miotała się i rozpaczliwie próbowała skulić się w sobie, bo na ucieczkę nie było najmniejszych szans. Błyskawicznie zacisnąłem powieki. Płytki oddech - raz, uniesiona ręka - dwa, spuszczenie jej na podłogę przy łóżku - trzy.   
          Po omacku, drżącą dłonią obmacywałem podłogę i próbowałem znaleźć tablet, który obecnie służy mi za książkę. W nim, wgrane mam około 1 000 e-book - ów. W głowie rozszalał się tajfun myśli. Nie…, dzisiaj rano nie będę czytał książki. Dzisiaj przygotuję się na poważną rozmowę, którą przeprowadzę jutro w szkole.
       Zmusiłem się, żeby przerzucić ciało na bok.  Oczy tej młodzieży, ze snu... Przez mgnienie znowu je zobaczyłem, ale szybko odrzuciłem tę wizję, bo kojarzyła się z dziwnym uczuciem.
       Te oczy patrzyły na mnie z litością. Nie lubiłem tego typu wzroku. 
   - Nie rozumiem ich - powtórzyłem na głos, by się upewnić, że ktoś usłyszy.
       Mogłem się poruszyć, ale nie zrobiłem tego. Myśli nie krążyły już chaotycznie. Uniosłem głowę.
       Padało.
      
        Trzy lata pracy i tylko miesiąc do rozstania. Jak, to dziwnie brzmi: „rozstanie”. Mówię o nich jak o kimś bliskim z rodziny. Tak chyba nawet o nich myślę. Szkoła, praca, dom.
Otworzyłem zeszyt i długopisem zacząłem robić notatki: „  „Pierwszymi wynalazkami umysłu ludzkiego, gdy nie zajmowało go już wyłącznie samo przetrwanie, było prawdopodobnie powstawanie ludzkich struktur społecznych. Dawne rytuały, były tak ściśle związane ze strukturami spójni społecznej, że trudno je rozgraniczać. Szczególny charakter miały obrzędy związane z wprowadzaniem osoby w wieku młodzieńczym do życia ludzi dorosłych, które zwane są ceremoniałami inicjacyjnymi.
        Cały przebieg ceremonii, mimo mnóstwa różnych aktów i obrzędów, posiada wszędzie pewne uderzające podobieństwa. Tak więc nowicjusze przechodzą przez krótszy lub dłuższy okres  odosobnienia i przygotowania. Potem nadchodzi właściwe wtajemniczenie, kiedy to młodzież po szeregu tortur zostaje w końcu poddana aktowi cielesnego okaleczenia. Charakterystyczną cechą rytuałów inicjacyjnych jest to, że zazwyczaj poddawane im są osoby w wieku dojrzewania lub w okresie do niej zbliżonym. Krwawe rany opisywane wyżej przez naukowców miały prawdopodobnie uwidocznić fakt dojścia do dojrzałości inicjowanej młodzieży.
            W miarę przeglądania różnorodnych zwyczajów, związanych z zadawaniem ran podczas inicjacji, wyłania się pewien złożony wzorzec, któremu odpowiada wiele zwyczajów relacjonowanych przez naukowców. Nic w tym dziwnego, długa historia tych obrządków i rozmaitość kultur, w których funkcjonują oraz różnorodność funkcji jaką one obecnie spełniają zamgliły obraz pierwotnego ich celu. Można jednak wyjaśnić ich zasadnicze właściwości podobne do przejawiających się we wszystkich obrządkach.      
        Każdy ceremoniał prowadził do zadawania rany młodej osobie, prawie każdy dojrzewający osobnik został odznaczony piętnem, blizną, znakiem, utartą pierwotnego wyglądu. Każdy, kto został objęty zabiegiem, został symbolicznie przeniesiony do świata dorosłych, wtajemniczony do jakiegoś nowego kręgu, dostąpił zaszczytu inicjacji."
            Skończyłem opracowanie, przeczytałem jeszcze raz i dałem do przeczytania swojej żonie Ani. Tych kilkanaście zdań przeczytała bardzo szybko i uśmiechnęła się.
- No i co myślisz, o tym? – zapytałem.
- Wiesz, co… odpowiedź jest bardzo prosta – skitowała moje opracowanie i lekko zmarszczyła brwi. - Wiele wieków tworzenia się kultur na wschodzie i zachodzie. Wiele zwyczajów znanych i zapomnianych. Tysiące naukowców, którzy głowią się nad tym, co oznaczały różne zabiegi higieniczne u ludów pierwotnych. A teraz, ktoś wymyślił reformę oświatową i „ceremoniały inicjacyjne” zamieniły się w moment przejścia młodzieży przez drzwi nowej szkoły, która nazywa się GIMNAZJUM. Wszystkie naukowe opracowania i lata dociekań: „Kiedy nasza młodzież zaczyna dorastać”, można wyrzucić na śmietnik. Teraz czy tego dzieci chcą, czy nie.. muszą zachowywać się jak dorośli kończąc szóstą klasę (tak przynajmniej wszystkim im się wydaje).
- Wiesz, co… Jak zwykle masz rację. Niepotrzebnie przygotowuję się do tej rozmowy, którą chciałem przeprowadzić z moimi uczniami jutro. Cieszmy się ich dzieciństwem jeszcze, ten jeden ostatni miesiąc.

CDN