Poznajmy się

środa, 17 grudnia 2014

Biała Szkoła c.d

Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5" 
                 czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część II

rozdział II
        Dawno, dawno temu, a może nie tak dawno, bo chyba dzisiaj, we wtorek, klasy 6a i 5a, wybrały się na wycieczkę w góry. Chociaż, trzeba uściślić, że już była w górach, w Małem Cichem i wycieczka była na stok Kaniówka, ale kogo, to wszystko obchodzi.

Ale, do rzeczy!

    Nasza, świetna i całkiem nie mała grupka (53 dzieci), po śniadaniu, wybrała się na narty. Może, się powtarzamy, ale tym razem jest, to bardzo ważna informacja, bo naszym narciarzom towarzyszyła Wróżka Marta. Po pewnym czasie, pan Henryk, który uczył "starszą grupę" narciarstwa, zarządził przerwę. Nagle Adaś (to, ten który tym razem już nie jest taki uprzejmy dla dziewcząt) rzucił śnieżką w Julkę:
- Och ty niedobry! - krzyknęła Julka.
- Tyle czekałeś, żeby rozpocząć swoje zaloty?- nie dała za wygraną.
- Nie chciałem, przepraszam - odparł Adaś - Celowałem w Giselle! - tłumaczył się wszystkim dookoła. 

     To zwierzenie spowodowało, ogólną bitwę na śnieżki. Julka w Flaczka, Flaczek w Doncię, Donka za Bartka, Bartek za Paulinkę, Paulinka za Dziadka, Dziadek za rzepkę o przydałby się ktoś na przyczepkę.

   Niestety, ta zabawa nie trwała za długo, bo w środek imprezy wkroczył pan instruktor i powiedział:
- Jeżeli zaraz nie przestaniecie się rzucać, to wam, ten śnieg pozabieram.
- Nie tylko nie, to...!!! - krzyknęli wszyscy.
- Jest przecież, tak biało i ślicznie  - płakała Giselle.
- My już wszyscy potulnie będziemy zjeżdżać na nartach! - wtórowali jej młodzi narciarze.


      Następne godziny, nasza potulna grupka, spędziła na solidnej pracy i nauce jazdy. Wszystko, by było dobrze, ale  najbardziej cierpiała Wróżka Marta, która miała ponure myśli:
- Nie lubię jak się ludzie cieszą. Muszę im dokuczyć.
Wraz z czarodziejem Jackiem Kierowcom, jednym machnięciem różdżki przeniosła wszystkich do pensjonatu na obiad, który jak zwykle był pyszny. 
Ale, to nie koniec złośliwości naszej Martusi Wróżósi.
- A teraz, dzieci moje, będziecie walczyć o swoje, każda dziewczyna ze sportówki, zapozna przystojniaka z obcokrajówki. Mężczyzna rodem z Kanady. Żadna mu nie da rady. - szeptała swoje zaklęcie Baba-jaga (Baba-marta).
- Teraz wszystkie na jednemu, będziecie gadać po angielskiemu- dobiła wszystkich, trochę nie gramatycznie,  rzucając  na nich urok.
       Jedyną osobą, która nie byłą pod wrażeniem pana Daniela, była Wika, która nie zapomniała, żeby Adasiowi zająć miejsce. Jak chciała, tak zrobiła i Adaś nie miał, gdzie siedzieć.  Historia może nie byłaby ciekawa, ale chodzi o to, żeby wszystkich poinformować, że Szymona zatkało i nic nie mógł powiedzieć. Czyżby Wróżka Marta, tak działała na niego?

    Wieczorem, już bez pomocy czarodziejskich mocy (ale się zrymowało). Nasze dzielne krasnoludki (efekt czarów, niezidentyfikowanej grupy czarowników czarnej magii) wyruszyły na TERMĘ BANIA  w Białce Tatrzańskiej. Było, gorąco, mokro, fajnie, ślisko, bombowo i oczywiście czarująco. Już na samym początku, wszystko układało się jak w pudełeczku. Główni bohaterowie naszej bajki, jak zwykle razem ze sobą konwersowali:
- Draguniu! Uważaj na te sztuczne fale! - krzyknęła zaniepokojona główna bohaterka.
- Na pewno, będę uważał! - odpowiedział i "spalił cegłę", aż woda zakipiała (korzystając z darmowego wrzątku, narratorki piją sobie teraz pyszną herbatkę).
Z innej strony hali basenowej słychać było inną rozmowę:
- Chodź, zjedziemy razem ze zjeżdżalni. - zagadnął Donkę Lepianek.
- Będzie Mraśnie - krzyczy z daleka Karolin.
- Ja jadę, jednak z Giselle - stwierdził spokojnie Piotruś.
- A ciebie złapię na dole... - dodał złośliwie do Donki.
Tutaj, trzeba dodać, że wspólne zjeżdżanie stało się bardzo modne w "światku badmintonistów" z Zamościa.  Zauważono, że wspólną wyprawę w dół, z góry do wody, z pełnym nurkiem zanotowali:
K.B z P.L, JH z KF, PB z PK, PK z PB, KL z ŁN, ŁN z DK, BW z JS i DD, GK z MP i KZ.
Jedynie Bartek wypalił:
- Ja jestem wierny Paulinie!.
    Na zjeżdżalni ruch, jak Galerii Twierdza w Zamościu. A w ciszy, w samiutkim rogu hali basenowej uwiła sobie gniazdko jakaś mała, niepozorna parka. W jakuzzi, siedzieli sobie i cichuteńko rozmawiali sobie pani W i pan D. Ale, to już koniec naszej bajki i nie dowiemy się, czy żyli długo i szczęśliwie, bo szum sztucznych fal zakłócał podsłuchiwanie ich rozmów:
- Czy będziesz moją dziewczyną? - zapytał Dawid
- Nie..., .....gę .... ........ować - westchnęła W......,



- Chyba cię k......- odparł szczerze B......
- Do d..., z taką .... - zdenerwowała się W....

Przewodnicząca klasy, aby rozszyfrować wyżej wymieniony dialog wynajęła najbardziej doświadczonych szyfrantów. Gdy przeczytała całą treść powyższego dialogu powiedziała:
- Ale jestem dumna z naszej klasy.
                 autorki M, J, W vel G i D.

CDN

Zdjęcia TUTAJ