Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5"
- Tak?
- Cześć! Już miałam zrezygnować.
- Halo?
- Nie krzycz tak. Słyszę cię dobrze.
- To ty, Magda?
- Tak! A co? Nie poznajesz? Już chyba od dziesięciu minut
próbuję się do ciebie dodzwonić.
- Przepraszam, ale miałem wyciszony telefon – skłamałem, sam
nie wiem po co.
- Acha.
Nastąpiła
cisza, którą wreszcie przerwała Magda:
- Straszne.
- Musieliście, ten mecz badmintona grać, tak naprawdę na
serio i o taka stawkę?
- Nie wiem.
Zauważyłem,
że zaczęło padać. Magda coś mówiła, a ja - wpatrując się w spadające pionowo
strugi - odpowiadałem na wyczucie: „tak” lub „nie”.
- Czy ty dobrze się czujesz?
- Co? A tak, tak. Dobrze.
- Czy chcesz o tym porozmawiać?
- O czym? - zapytałem głupio.
- O tym całym meczu, o emocjach, o wyniku. Może.... No, sama
nie wiem. Jeśli... Jeżeli.... Jeśli nie chcesz być sam, to...
- Dzięki Magda, ale jestem strasznie zmęczony tym turniejem i
nie wiem, co chcę dzisiaj robić.
Drugie
kłamstwo przeczyło pierwszemu, ale nie zastanawiałem się nad tym, zaś Magdzie
delikatność nie pozwoliła na zwrócenie na to uwagi.
- No dobrze. Niech i tak będzie.
- Dziękuję za telefon.
Deszcz
był coraz intensywniejszy. Ciężkie krople zaczęły zalewać parapet.
- Zadzwonię jutro, mogę? - zapytała.
- Oczywiście! - Chciałem, aby zabrzmiało to radośnie, ale
nic z tego nie wyszło.
- No to pa.
- Pa.
Wyłączyłem
telefon i chciałem całkowicie wyciszyć wszystkie dzwonki, ale uzmysłowiłem
sobie, że może Klaudia zadzwoni i zechce porozmawiać.
Która to
godzina? - zerknąłem na telefon -21:17. Może ja powinienem? Ale o tej porze? -
zastanawiałem się. „Spróbuję” - pomyślałem.
Po
kilku sygnałach usłyszałem jej głos:
- Cześć.
- Cześć. Dobry wieczór. Przepraszam, że tak późno - zacząłem
szybko się tłumaczyć - ale.... - zabrakło mi weny.
- Nic nie szkodzi. Właśnie skończyłam odrabiać lekcję i
siedzę przed telewizorem.
- Dobrze się czujesz?
„Dlaczego
mam taką łatwość zadawania durnych pytań? - upomniałem się w duchu. – Jak można
się dobrze czuć po odrabianiu lekcji?”
- Nie wiem. Próbuję się spakować na jutro, ale... jakoś mi
nie wychodzi – Podkreśliła owe „jakoś”. Jej głos był smutny i załamywał się. -
I w dodatku jest mi wstyd, że... Że tak się zachowałam, jak... jak...
- O czym ty mówisz? - przerwałem jej. – Przecież miałaś
prawo ze mną zerwać.
- Nie pocieszaj mnie. Sama wiem, jaka jestem.
- Ale ja mówię poważnie.
- No dobrze, skończmy z tym. I tak się tego nie cofnie -
westchnęła.
- Ile bym dał, żeby to wszystko można było cofnąć....
- Ja też dużo bym dała.
Teraz
ja westchnąłem ciężko siadając na fotelu.
- Co teraz robisz?
Byłem
trochę zaskoczony jej pytaniem.
- Eeee... Nic, odpoczywam, bo jestem zmęczony turniejem - powtórzyłem kłamstwo „sprzedane”
Magdzie - a teraz słuchałem muzyki.
- Acha. A ja oglądam telewizję.
- Acha.
- A potem, co będziesz robił?
- Hmmm... nie wiem... Posiedzę sobie trochę... chyba.
- Hmmm...
W ciszy,
która nastąpiła po moim „hmmm”, zastanawiałem się, czy Kludia myśli o tym
samym, co ja. Czy wypada mi zaproponować jej jeszcze jutro spotkanie? Może...
Matko Boska, dlaczego człowiek musi odpowiadać sobie na takie trudne pytania?
- Niczego ci nie potrzeba? - zapytałem.
- N-nie.
Zerknąłem
na zegarek. Wskazywał 21:26.
- No to do usłyszenia. – wydukałem wbrew sobie. - Jak
będziesz czegoś potrzebowała, to nie krępuj się i dzwoń. Ja i mój numer
jesteśmy czynni dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Dobrze.
- No to do poniedziałku w szkole.
- Pa.
- Pa.
Przycisnąłem czerwoną słuchawkę i byłem wściekły, że nie przeszło mi przez gardło proste pytanie: „A
może chciałabyś ze mną chodzić, co?” Przecież świat by się nie zawalił, gdybym
usłyszał jeszcze raz odmowną odpowiedź. A poza tym, gdyby była odmowna, to
byłoby nawet lepiej, bo oznaczałoby, że wszystko jest w porządku i ze spokojem
można będzie w poniedziałek przyjść na 800 do szkoły (chociaż
wszyscy wiedzieli, że nie ma rano w-f).
CDN