Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5"
czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część XIX.
- Co znowu się stało – Dawid patrzył na nią zmieszany.
- Przez Ciebie musimy jechać do Arłamowa – mówiła, układając
sobie włosy w klasycznego warkocza.
- Ja przecież nie kazałem nikomu jechać, jedziemy wszyscy na
konsultacje.
- Tak, ale ja trenuję tylko dla Ciebie i teraz siedzę w
autobusie i oglądam krajobrazy – jej ton wskazywał, że jest bardzo zirytowana
-I co narzekasz, jest
pięknie. Łukaszowi zrobiło się niedobrze i mamy przymusowy postój – chciał
ratować sytuację Dawid.
- Tak, stoimy w jakimś wygwizdowie i oglądamy stare chałupy.
A miało być tak pięknie. Mówiłeś, że Arłamów, jest stworzony dla nas. Że
będziemy się tam czuli jak w niebie. A tutaj tylko wrony zawracają, bo myślą,
że to „Koniec Świata”.
- Wiktorio, to Bieszczady. Tu musi być klimat „opuszczonego
świata”, ale ja Ci mówię, tutaj się kiedyś sprowadzimy i będziemy żyli wspólnie
do końca naszego życia – Bryan rozmarzył się, a jego oczy zasnuły się mgłą i na
twarzy widać było wypieki.
- Ja Ci mówię, jeżeli w ciągu 10 minut nie zobaczę czegoś
godnego uwagi, to koniec z nami. Nie będę Cię chciała znać. I nie będziesz
sobie planować przyszłości ze mną – już przez zaciśnięte zęby mówiła wściekła
na jego wizję w zapyziałej wsi.
- Wika…, bądź cierpliwa.
- Przecież jestem. Nie widzisz? Jaka jestem cierpliwa. Nawet
para z uszu jeszcze mi nie bucha. Ale masz jeszcze pięć minut.
- Patrz jak ślicznie. Górki
coraz większe. Zakręty coraz bardziej ostre. I chyba masz rację. Psy
tutaj szczekają jakoś inaczej. Zaczynam się bać – Dawid spogląda przez okno, a
jego oczy robią się jakby trochę większe.
- Zostało, Ci trzy minuty i koniec z nami… – z małym
zadowoleniem odliczała czas Wiktoria.
- No może trochę, przesadzam, ale pan Sławek mówił, że w
Arłamowie, coś można zobaczyć.
-Trochę przesadzasz?
Ja sądzę, że bardzo. I poza tym, to już jest koniec, zaraz będzie koniec czasu… i będziesz wszystkiego żałował -powiedziała z
udawanym szczęściem w głosie.
-Czy mogę coś zrobić, żebyś mi wybaczyła? –dopytywał zrozpaczony
Dawid.
-Jest taka jedna rzecz… - ciągnęła czując swoją wygraną
Wiktorynka.
-Ja zrobię wszystko dla Ciebie, a naszemu wychowawcy, to
chyba nagadam –starał się przymilić do swojej dziewczyny Dawid.
-No, bo są takie…
-Jakie? Czekolady, cukierki, książki, płyty… Nie wiem, co? –
chciał odgadnąć jej myśli Bryan.
-Trudno…, póki będziesz mi przerywał, to nie będziesz
wiedział… – odpowiedziała stanowczo.
Dawid się załamał, w myślach szukał jakiegoś ratunku, przez
myśl przechodziły mu nawet myśli samobójcze, ale nagle go olśniło… Postanowił,
że zapyta Kacperka F, o radę:
-Kacper mam do ciebie sprawę – zaczął bardzo pewnie, bo
mówił do wielkiego znawcy kobiecych zachcianek.
-Jak mogę ci pomóc mój kolego, nie wiem czy potrafię, ale mów
o co chodzi –spokojnie zaczął rozmowę Kaflak, zdejmując ciemne okulary, w
których wyglądał jak gwiazda piosenek Disco Polo.
-No Wiktoria mówi, że jest taka rzecz, która sprawi, że mi
wybaczy… Wiesz, co to?
- A ty nie wiesz? Przecież cały czas o tym mówi… Gada o tym „jak
najęta”. Uszy mnie od rana bolą, że tylko takie rzeczy ją „jarają”. Jak mogłeś
tego nie słyszeć?
-Naprawdę, czyli co?
-No batoniki Kinder Coutry, który sprawiają, że dziewczyny są
bardziej „zmiękczone” i można z nimi załatwiać najtrudniejsze tematy.
-Chodzi, tylko o jakieś głupie batoniki? Nic głębszego w
nich nie tkwi? Nie chodziło o jakiś pierścionek, samochód, komputer, no
chociażby kostkę Rubika? Ja chyba nigdy nie zrozumiem, umysłu kobiet. Te istoty
są za bardzo skomplikowane. Wszystko robią stadami. I potrafią rozwiązywać wielkie problemy,
jakimiś batonami. To mnie przerasta i chyba zostanę starym kawalerem. – Dawid
zaczął narzekać jak stary dziadek, który wszystko już w życiu przeżył. Na jego
koszulce z nadrukiem kostki Rubika, zauważyć można było kilka plam. Czyżby się
nam Braynek, spocił z nerwów?
-Okej dzięki Flaczek j kupię jej batona w Arłamowie. Może
będzie mnie stać i się „szarpnę” od razu na dwa batony – już trochę uspokojony
stwierdził Dawidek.
-Powodzenia - powiedział
Kacper i założył swoje „Boskie” ciemne
okulary. Odwrócił się do okna i zaczął przyglądać się niebu, bo właśnie dzisiaj
chciał zobaczyć, pierwsze w swoim życiu, zaćmienie słońca.
-Dzięki – już całkiem spokojnie odpowiedział Dawid.
Przy drodze stał znak: ”Arłamów 800m”. Droga skręcała w
prawo i prowadziła ostro w dół. Przed autobusem ukazała się wielka brama, na
której widniał napis; „Witamy”. Drogowskazy kierowały na parking. Wszyscy w
autokarze zamilkli. Hotel był ogromny. Cały w drewnie, w marmurach i w szkle. Pomieszczenia
urządzone bogato i nowocześnie. A patio zapierało dech w piersiach. Muzyka, płynąca
z głośników (trochę psychodeliczna), powodowała, że nastrój dookoła przypominał
klimat z baśni. Nikt nie śmiał głośno mówić do siebie , wszyscy szli w
milczeniu. Tylko Wiktoria cicho powiedziała do Dawida:
- Dawidku, zgadzam się, mogę tu zostać z Tobą do końca
życia.
CDN