Cykl opowiadań z serii pt.:" PLOTKA 5"
czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone." część VIII.To już na pewno 1D |
- Gdzie my jesteśmy, nie ma nas - krzyczały z przerażeniem, robiąc
wielkie zamieszanie dziewczyny.
- Nie ma nas, co się z nami dzieje - najgłośniej płakała Wiktoria.
- Niemożliwe, że was nie ma - uspokajał, je wychowawca.
- Przecież nie mogłyście zniknąć - kontynuował.
- Niech pan dotknie mojej głowy, to pan zobaczy - powiedziała, jak
zwykle uśmiechnięta Gisell.
- Rzeczywiście - jego ręka machała jakby w pustej przestrzeni,
przeszywając ciała nastolatek. - Nie ma ich! Znowu zniknęły gdzieś w swoich
marzeniach.
* * * * * * * *
Dawno, dawno temu, wczoraj Wiktoria T, poszła na spacer do parku.
Zima, minus 13 stopni, a ona maszerowała z gołą głową, pełna wesołych myśli
i pełna tego wspaniałego uczucia, które fachowo nazywa się chyba: "Platoniczna Miłość".
- No, to co, że „platonik”
– tak sobie myślała. – Przecież, każde uczucie jest czegoś warte.
Nagle zobaczyła za drzewem jakiegoś chłopaka. Zaczęli rozmawiać.
- Nie zmarzniesz? – zapytał on.
- Nie! Jestem taka, że nie choruje – skłamała trochę Wiktoria.
- To, dobrze, bo w piątek grasz w siatkówkę – dodał szybko i zaraz
się przedstawił – Jestem Piotrek. Pan Piotrek, to znaczy Piotruś Pan – chyba
coś jednak pokręcił.
- Przepraszam Cię Piotrek, Panie Piotrek, no… Piotrusiu Panie –
nie wiedziała jak dokładanie mówić do niego. - Ja tak nie mogę.
- Jak nie możesz? – zapytał Piotrek.
- Nie mogę, tego zrobić jemu… Przepraszam – powiedziała
pół-płacząc i uciekła.
Gdy, tak biegła przez park
zobaczyła jego. Trochę zwolniła, trochę się wyprostowała, wytarła oczy, które
teraz stały się jeszcze bardziej błyszczące (stary numer naszych dziewcząt) i
uśmiechnęła się. Jej „platonik”, jakby zauroczony od razu zapytał:
- Pójdziesz, ze mną do kina – i szybko dodał - na film?
- Tak, nie ważne, co dzisiaj grają – już całkiem się śmiała.
I tak poszli na „Hobbita”,
gdzie Wiktoria się strasznie nudziła.
* * * * * * * * *
Naciśnięty dzwonek zrobił „dzin -
don”...
— Tak?
— Ja do „Głównej Bohaterki...”
— Zaraz... zaraz... — Za drzwiami
posłyszał różne „szuru szuru”. — Zaraz, zaraz... Już otwieram! — Najwyraźniej
zrobił Głównej Bohaterce suprajzę.
— Czym mogę służyć? — Otworzyła wreszcie
i zobaczył ją w całej krasie: w dresie UKS KIKO Zamość i Yonkach na nogach.
— Porozmawiać chciałem o spotkaniu w
romantycznej restauracji.
—
Proszę do środka. Proszę. — Słowa, uśmiech plus gest ręką sprawiły, że z
czystym sumieniem przekroczył próg.
Znaleźli
się w przedpokoju ze ścianami pociągniętymi na granatowo. Na suficie — również
granatowym — ktoś pracowicie wymalował słoniki i znaki zodiaku. Bardzo wesoło,
ale przecież to nie jego przedpokój.
— Proszę do końca; do mojego pokoju.
Usiadł na wygodnym krześle i zaczął rozglądać
się po pomieszczeniu.
- O… moje zdjęcie na jej biurku –
spostrzegł i uśmiechnął się szeroko. – To bardzo miłe z jej strony.
- To.., co to miałaby być za knajpka? –
stanęła w drzwiach przebrana do wyjścia, w „szałowej sukience” Główna
Bohaterka.
- No…, myślałem, że pójdziemy do Mc
Donaldsa – zaproponował.
- Ależ, mój drogi.. To ma być
romantyczna restauracja? – zrobiła wielkie oczy.
- Mam zniżki – chciał ratować sytuację,
ale „spalił cegłę”, a w pokoju naszej Głównej Bohaterki zaczęły wirować
wszystkie notatki, zeszyty i książki.
- Jak ja jutro się spakuję do szkoły –
krzyknęła tak głośno, że czar prysnął i wszystko wróciło do normy, ale Patryka
już tam nie było.
*
* * * * * * * * * *
Zerknął na zegarek; jeździł już tak drugą godzinę. Daleko na horyzoncie
zaznaczał się świt. W świetle reflektorów widać było jak nad Rynkiem Wielkim,
wyłazi mgła i pcha się na całą powierzchnię zamojskiego Starego Miasta.
Byłoby
dobre zdjęcie - pomyślał, przyglądając się kamieniczkom.
Na
ławeczce ustawionej wzdłuż lodowiska zauważył kilka osób.
- Łyżwiarze – popatrzył na nich z
drwiną.- Pewnie odwalają swoje obowiązkowe godziny z dziewczynami i się męczą. Jeszcze przez kilka godzin nie będzie miał z
nimi kłopotu. Padają na nosy z wysiłku i nie robią tłumu na lodowisku.
— Nie przysypiaj. Porozmawiaj ze mną. —
Julka H stuknęła go łokciem w bok.
— Może puszczą jakąś muzykę. – skierował
się do obsługi.
— Nie chcę muzyki. Chcę, żebyś mówił.
Gadającego spikera też nie chcę słuchać — uprzedziła jego propozycję i
zajechała mu drogę. — Chcę, żeby ktoś mówił tylko do MNIE.
— Ktoś?
— Tak, „ktoś”. — Z teatralną sztucznością
zerknęła na niego, tak aby zobaczyć
swoje odbicie w jego oczach, a potem równie
wolno spojrzała na taflę lodu.
— Nikogo tutaj nie widzę, więc wynika z
tego, że tym „ktosiem” jesteś ty. Mów.
— O czym?
— Boże, ale jesteś dziwny. Nie wiem, o
czym. Wymyśl coś, albo zaraz wyjdę z tego śmiesznego lodowiska.
— Coli bym się napił – powiedział, ale
wahnął się i mocno przytrzymał się Julki.
— Kacperku, lepiej złap mnie za rękę, bo
się w końcu połamiesz. Patrz, tam dalej są JS i JS – powiedziała na koniec
Julka.
Przez
chwilę milczeli...
CDN
Autorki W i J.