czyli: "Bajki nie całkiem zmyślone."
Za siedmioma górami, łąkami, lasami, autobusami, przystankami, wieżami, miastami, galeriami i matematykami klasa VIa oraz Va ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Zamościu, rozpoczęła swoją przygodę z ,,Białą Szkołą’’. Początek, tej ważnej wycieczki, w życiu szkolnym, ZS Nr 4, rozpoczęły klasy sportowe, zawitaniem do malowniczej miejscowości, u podnóża Tatr – Małego Cichego .
Właściwie cała przygoda, naszej
wesołej grupki, zaczęła się na obiedzie, ale nic się tam nie stało, co mogło
być godne uwagi. Dlatego opiszemy drugą cześć dnia. A, co właściwie stało się później. O tym będzie nasza bajka.
Wieczorem wszyscy
poszli na Mszę Święta do góralskiego kościółka w Małem Cichem. Tam stała się bardzo dziwna rzecz. Ktoś rzucił
„czar” na nasze dziewczęta. Nie dość, że stały się czarujące, to jeszcze oczarował,
je młody góral, który był ministrantem i wszystkie patrzyły się tylko na niego.
Był taki czarujący, jak zaczarowany, a jego czar rozchodził się po całej wiosce, która jeszcze kilka godzin temu była spokojnym kurortem. Ale po
najeździe dzieci z Zamościa, już nigdy nie będzie tą samą spokojną miejscowością. Już one się o, to postarają.
Ale co dalej?
Żeby wszystkim
wywietrzały głupie pomysły (te czarujące - też) wyruszyli na spacer, ku
podziwianiu górskich krajobrazów. Nauczyciele udzielali rad, jak bezpiecznie
spędzać swój wolny czas na stoku narciarskim.
Potem zmęczeni wszyscy, szybko
poszli spać, jednak niektórzy robili tak zwane ,,juszczaki’’ – ale, to już inna
bajka.
Poniedziałek nasza
wesoła gromadka rozpoczęła śniadaniem, by następnie wyruszyć na pierwsze
zajęcia na stoku narciarskim. Pan Rafał ogłosił:
- Postarajcie się
pobić nasz szkolny rekord w szybkiej organizacji narciarskiej.
- Oczywiście proszę
pana. – krzyknęła Paulina, by następnie sama zrobić zamęt przez swoje
niezorganizowanie.
-Ha ha ha – krzyknął Bryan,
po czym został popchnięty przez Kubę, który stanął w obronie naszej Pauliny.
-Chyba coś między
nimi zaiskrzyło – odparł Kapson.
Po szybkim zorganizowaniu się , grupa rozpoczęła rozgrzewkę z panem Henrykiem. Po długiej zaprawie przemieścili się na wyciąg orczykowy. Zjeżdżali wszyscy razem dla ,,treningu’’. Instruktorzy udzielali , przydatnych wskazówek i wskazali tych, którzy już mogą pojechać na wyciąg kanapowy. Pierwszą czwórką chętnych okazali się: Piotrek, Szymon, Adam i Łukasz. Nagle Adaś krzyknął:
-PATRZCIE! –Patryk
zjeżdża na plecach.
-Patryczku nie
popisuj się- krzyknęła, trochę przestraszona Magda.
- Już wiem, że
wszystko dla mnie zrobisz – powiedziała lekko się uśmiechając.
Nagle Draguś ,,spalił
cegłę’’, a śnieg wokół niego stopniał i zakwitły pierwsze, tej zimy, kwiatki (chyba , to sławne Tatrzańskie
Krokusy). Wszyscy poczuli się jak w bajce i rozmarzyli się już całkiem na
serio.
- A gdzie ta królewna
śnieżka? – w półśnie odezwała się Wiktoria.
- Siedzi w karczmie
wraz z Piotrusiem, który jest czarodziejem i jest w dwóch miejscach
jednocześnie– powiedziała Karolina.
- Ale im zazdroszczę
– odparła, całkiem na serio Wika.
Zjazdy mijały bardzo
szybko i sprawnie. Ale magiczne miejsce trzeba było opuścić , by udać się do pensjonatu. Podniosła atmosfera,
trwała nadal i nie zakłócił jej nawet pyszny obiad. Adaś odsunął krzesło
Wiktorii i powiedział:
-Proszę się
poczęstować zupką Wiktorio.
-Ależ oczywiście
Adasiu. – odpowiada Wiktoria
-Drugie danie
przynieś, także dla mojej przyjaciółki Karolki. –dodała Wika
-Nie! –
zaprotestowała Karola – Czekam, aż drugie danie, przyniesie mi mój wybrany i na
pewno , to zrobi! – zakomunikowała głośno, z przesadną dykcją Karolina.
Nagle drugie danie
stanęło przed nią. Czy to czary? Czy ta osoba jest w trzech miejscach na raz?
- Ale ta nasza szkoła
jest magiczna – odparła Jizel -Może przynajmniej kompot, ktoś dla mnie
wyczaruje? –dodała Weronika.
-Nie trzeba –
powiedział Szymon i zamaszystym ruchem nalał jej całą szklankę.
- Ale tutaj jest
bajecznie. - dodała Julka i poczuła się dumna, że jest przewodniczącą takiej
wspaniałej klasy.